środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 10.

            Zmierz się ze swoimi lękami.

     Czytałam ten napis kilka razy. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens tych słów. Oczywiście wiem o co chodzi, nie zbijałam bąków podczas zajęć z OPCM, jak reszta...
   - Okej, myślę, że to jest jasne. Chodzi o motyle. - powiedział ku zaskoczeniu wszystkich Remus - Jakie motyle? Powiedziałem, że chodzi o mrówki.
   - Remusie, może wyjaśnisz nam o co ci chodzi. - rzekłam
   - Nie to chciałem powiedzieć. Mowa o żukach.
   - O co ci chodzi?! Dobra, ty nie powiesz, to ja powiem. Chodzi o... - w myślach wyszeptałam 'boginy' - o gąsienice.
   - Nie rozumiem was. Wymieniacie nazwy owadów, a ja chcę się dowiedzieć co nas czeka! - oburzyła się Mary
   - Coś nam nie pozwala powiedzieć. To na nic. Chyba każde z nas musi powoli do tego dojść. No, oprócz mnie i Lily.
   - Paranoja. - pokręcił głową Syriusz - PARANOJA.
   - Wiem, niestety.
   - Ale zaklęcie chyba możemy, co Remusie? Brzmi Feraverto. - powiedziałam dziwiąc się odrobinę. Chodziło przecież o Riddiculus - Kurczę, nie to miałam na myśli Reparo.
   - To nic nie da. Nie możemy powiedzieć niczego, co związane z... nimi.
   - Tak... w sumie, to przecież my chyba nie możemy użyć więcej niż trzech zaklęć!
   - Sprawdzę to. - rzekł Lupin i podniósł leżącą na ziemi książkę - Zadania w Lesie : jest ich pięć, każde równie trudne, mające na celu odkrycie to, co jest najważniejsze dla osób, lub osoby zagubionej w czeluściach zielonej pułapki. Istnieje ograniczenie użycia trzech zaklęć dziennie. Jest jednak jedno zadanie, które pozwala na użycie nieograniczonej liczby czarów. Sami wędrowcy muszą odkryć podczas którego ów ograniczenie zniknie. Zwykle dzieje się tak podczas próby lęków. 
   - To teraz. - szepnęłam
   - Taaak. Chyba żebyśmy... no ten... nie zginęli...
   - Boję się.
   - My wszyscy się boimy! - stwierdził Syriusz.
   - Trzeba opracować jakiś plan, jakieś.. - nagle Remus przerwał i popatrzył za ramię. W oddali pojawiła się czarnowłosa postać. Krucze kosmyki zasłaniały całą jej twarz, sięgały do pasa. Łypała na wszystkich groźnie niebieskimi oczami. Miała bladą skórę, jak trup. Przyodziana była jedynie w białą koszulę dotykającą jej kostek.
     Przypomniał mi się mugolski horror. O strasznej dziewczynce - Samarze. Pamiętam też, że gdy byłam mała rodzice położyli spać mnie i Petunię. My oczywiście miałyśmy jak zwykle nadmiar energii. Pobiegłyśmy więc na dół i z ukrycia widziałyśmy cały film, który tata zaproponował na wieczór, dla mamy. Z początku zdawał się być śmieszny, ale akcja stawała się coraz bardziej przerażająca. Właśnie tam zobaczyłam Samarę.
     W późniejszych latach ta dziewczynka wciąż mi się śniła. Miałam ją przed oczami nawet teraz. Dosłownie. Stała naprzeciw mnie i spoglądała w moją stronę.
   - Nieee.. - jęknęłam - Remusie, pomóż - zaczęłam drżeć ze strachu.
   - Lily, kto to jest, hmmn? - spytał Syriusz uśmiechając się poblażliwie.
   - Samara. Dobra... ma krótkie włosy, różowe oczy i sukienkę w kwiatki, w KWIATKI! - krzyknęłam i wyciągnęłam różdżkę całą siłą woli wyobrażając sobie dziewczynkę w takim właśnie ubraniu.
     W tym samym momencie, gdy przez głowę przemknął mi wyraz 'Riddiculus' Samara zmieniła się diametralnie. Wyglądała tak, jak miałam nadzieję. Powstrzymując się od śmiechu dumna z siebie spojrzałam na resztę.
   - No, brawo. - zaklaskała Macdonald - Ale to coś ciągle tutaj stoi. - pokazała na dziwoląga, który znów zaczął się zmieniać. Tym razem ani odrobinę nie przypominał młodej, martwej dziewczynki. Przed przyjaciółmi stała Walburga Black.
   - Ani trochę nie przypominasz godnych członków swojej szlachetnej rodziny, Syriuszu! - warknęła - Nigdy nie będziesz takim, jakiego bym chciała. Regulus. Regulus jest o wiele lepszy. Niby młodszy, niby mniejszy, ale wspanialszy o stokroć. Cała rodzina cię nienawidzi. Jesteś wyrzutkiem, tak samo, jak moja kochana siostrzyczka - Andromeda...
   - Co mam robić? - zapytał spokojnie Syriusz - Szczerze mówiąc nie mam ochoty widzieć tej baby na oczy. Mary, poznaj moją mamusię.
   - J-ja j-j-ją zn-nam... - trzęsąc się wyszeptała.
   - Wyobraźcie sobie coś śmiesznego! - myślałam gorączkowo - Legiliments! Legiliments!
     Poczułam się dziwnie inaczej. Słyszałam nie tylko swoje myśli, czułam także obecność kogoś w mojej głowie, miałam wrażenie, że ktoś stał obok i szeptał mi na ucho to, co sam czuje.
   - Mary, słyszysz mnie?
   - Tak. Co ty robisz w mojej głowie, Lily?!
   - Pomagam ci. Wyobraź sobie coś śmiesznego. Formułka zaklęcia brzmi 'Riddiculus'.
   - Powiedz Łapie.
   - Wiem.
     Wyszłam z głowy Macdonald i powtórzyłam zabieg z Syriuszem. Po chwili Walburga miała uszy królika i skubała marchewkę, po czym przybrała wygląd spopielonej Mapy Huncwotów. Włamałam się do umysłu Jamesa i Mapie wyrosły stopy na których zaczęła tańczyć, aby zmienić się w kryształową kulę z którą Remus bezproblemowo się uporał.
   - Dobra. Co teraz? Gdzie jest ten dziwaczny napis? Już powinno być kolejne zadanie...
     Ale na ziemi wciąż widniał ten sam napis. Mienił się srebrną poświatą.
     Obok mojej stopy wciąż leżał biały balon, dawny bogin. Znów zaczął wirować w typowy sposób, aby zmienić się w...
_________________________________
Tadaaaaa!
Długo nie było rozdziału, a ten jest krótki i nudny. Znienawidziliście mnie, prawda?
Niestety musiał taki być, ponieważ kolejny będzie pełen akcji :)
Pozdrrrrrawiam ;**

6 komentarzy:

  1. świetny!
    Nie zniedawidziliśmy;)
    Nadal jest świetnie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały :)
    Bardzo fajnie i lekko się je czyta, a zwrotu akcji z lasem się w ogóle nie spodziewałam- super pomysł!:D Czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń