wtorek, 26 lutego 2013

Prolog

     Siedziałam pod samotnym drzewem na błoniach. Chciałam chwilę poczytać i równocześnie napawać się widokiem zamku - w końcu na kilka dni miałam już siedzieć w wygodnym siedzeniu expresu Hogwart - Londyn. Wracałam do domu na wakacje.
     Z jednej strony myśl o powrocie do domu była dosyć smutna z powodu zagrażającego Voldemorta, który gotów jest zaatakować w każdej chwili.. ale są i pozytywne cechy. Na reszcie pozbędę się towarzystwa tego idioty Pottera, który ubzdurał sobie, że może się mi podobać!
     W jednej chwili poczułam nad sobą czyjąś obecność. Wiedziałam kto to, ale wolałam o tym nie myśleć. Próbowałam go zignorować.
   - Hej, Evans - zagadnął wesoło i całą siłą woli spojrzałam w jego stronę. Tuż obok tego pacana szedł Syriusz Black, dość przystojny czarnowłosy chłopak o czarnych oczach i swojego rodzaju nonszalancji. Koło niego kroczył Remus Lupin, brązowowłosy chłopak - jak zwykle z nosem w jakieś książce. Remusa najbardziej lubiłam z Huncwotów. Oboje byliśmy prefektami... no i on jako jedyny nie znęcał się aż tak nad innymi jak Potter, czy Black. Za całą trójką włóczył się pulchny Peter Pettigrew. Oczywiście podjadał jakieś wafelki, zapewne zwędzone od domowych skrzatów z kuchni.
     Potter puścił do mnie oko. Już wiedziałam jak będzie brzmiała jego następna wypowiedź.
   - Umówisz się ze mną? - wyszczerzył zęby
   - Potter, znasz odpowiedź, więc po co pytasz?! - nagle wybuchnęłam - Jesteś pustym dupkiem trzepiącym na prawo i lewo swoimi włosami! Szpanujesz tylko tym, że umiesz grać w Quidditcha! Poza tym jesteś nikim!
     Spojrzałam jeszcze raz w te jego ohydne orzechowe oczy z pogardą i odeszłam.
     O to mi chodziło. Jest w szoku.
     Uradowana poszłam do Mary. Muszę jej o wszystkim powiedzieć. O tak, będzie ze mnie dumna.

***

   - Brawo! - krzyknęła uradowana - W końcu wygarnęłaś temu kretynowi! Ale Syriuszowi nic nie mówiłaś, co?
     Roześmiałam się. No tak, Mary była zakochana w Blacku. No tak, ten lepszy, niż Potter...

***

     Kilka dni później.
     Dzisiaj wracam do domu. Jak dobrze mi wiadomo, to nigdzie nie wyjeżdżam.
     Bardzo dobrze. Będę miała u siebie spokój. Może nawet Petunia przestanie nazywać mnie 'dziwolągiem'...
     Teraz ja i Mary szukamy przedziału. Cudownie. Nie ma żadnego wolnego. I CO TERAZ?
     Szukamy. W końcu zobaczyłyśmy przedział z pustymi dwoma siedzeniami. No tak. Huncwoci zawsze zajmowali dwa miejsca, gdybyśmy zachciały z nimi usiąść.
   - Witaj, Królewno - uśmiechnął się Potter - zająłem ci miejsce
     Oczywiście go zignorowałam. Zaczęłam iść do w połowie pustego miejsca (a w połowie zajętego słodyczami Pettigrew) ale oczywiście grubas powiedział, że zgniotę mu jedzenie.
     Nie miałam wyjścia. Mary już zajęła miejsce obok Blacka.
     Zostawał mi tylko Potter.
   - Och, czyli się do mnie przekonałaś? - przysunął się do mnie - Teraz już wiesz, że jednak jestem dla ciebie odpowiedni i że jednak mnie kochasz i że chcesz kiedyś za mnie wyjść? - wyszczerzył zęby - wiedziaaaałem, że w końcu mój urok i charakter cię do mnie przyciągnie! Wiedzia...
   - Nie Potter. Po prostu Glizdogon zbyt martwi się o swoje słodycze, niż o to, że będę zmuszona na twoje towarzystwo.
     Pettigrew wysłał mi przepraszający uśmiech, a Black pokazał podniesiony kciuk Potterowi.
     Oni naprawdę umieją mnie wyprowadzić z równowagi. Idioci.
   
***

     Podróż nareszcie się kończy. Uff.. nie muszę być zdana na ich towarzystwo przez całe dwa miesiące! TAK! Wakacje zapowiadają się nawet fajnie.
     Uścisnęłam dłoń każdemu z nich (oprócz Pottera) i zaczęłam wychodzić z przedziału.
   - Ej! EJ, Evans! - usłyszałam czyjś głos za plecami - Nie pożegnałaś się ze mną...
     Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie i sadza na fotelu. Usłyszałam też szczęk zamykanych drzwi. Cholera, żadne zaklęcie na nie nie działało!
   - Potter. Wypuść mnie. - powiedziałam spokojnie
   - Ale najpierw się ze mną pożegnasz.
   - Potter. WYPUŚĆ MNIE! - ryknęłam
   - Ale najpierw się ze mną pożegna...
   - No dobra, dobra.. PA!
   - Myślałem o jakimś barwniejszym pożegnaniu, ale może być.
     Chwyciłam swoje rzeczy i podenerwowana wyszłam na peron.
     Zobaczyłam mamę, tatę i Petunię. Ruszyłam w ich stronę.
     Nagle stanął przede mną ten idiota.
   - Ejejeeej.. - szepnął
   - Wiem o co ci chodzi. Nie pocałuję cię, nie umówię się z tobą, ani nic w tym stylu! Rozumiesz?!
   - Tak, rozumiem. Ale przytulić to byś mogła, co?
   - A jeśli tego nie zrobię, to nie dasz mi spokoju?
   - Bardzo dobrze mnie znasz, księżniczko...
     Chcąc nie chcąc przytuliłam się do Pottera. Cóż, nie dałby mi spokoju. Ale to dziwne. Przytulam go i to wcale nie jest takie okropne. Nawet całkiem przyjemne..
___________________________________
Oto macie prolog ;>
Zapraszam Was do czytania, mam nadzieję, że polubicie mój blog i zostaniecie wiernymi fanami ;**

2 komentarze: