czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 2.

     Zmarznięta opatuliłam się szczelnie kocem. Spoglądałam ze złością na Pottera. No cóż, mogłabym się spodziewać. ALE ŻEBY PETUNIA?!
     Odegram się na nich wszystkich. Wszystkich znaczy wszystkich. Na Petunii też. Ale nie do końca tak, jak na reszcie. Jej nie zrobię tego, co planowałam na Huncwotów.
   - Ej, Potter! - ten kretyn spojrzał na mnie z nadzieją - Wiesz, fajnie było, może się jednak do ciebie przekonam, ale najpierw wpadnijcie do mojego pokoju. Tak, WSZYSCY.
     Potter skinął głową. O tak, zemsta będzie słodka. Słodsza niż cokolwiek innego... a moja ukochana siostrzyczka... myślę, że używanie przy niej czarów będzie karą wystarczająco dostateczną. Oby. Nie chcę jej robić nic gorszego, ostatecznie ją kocham.

***

     Kilka minut później. Huncwoci włóczą się za mną po schodach. Widzę te ich paskudne miny. Myślą, że ja naprawdę zaczęłam się interesować Jamesem?! No cóż, po tym co im zrobię, to Potter raczej w ogóle nie będzie chciał ze mną rozmawiać. W końcu się od niego uwolnię.
     Stanęliśmy w drzwiach mojego pokoju. Trochę mi głupio, że moja zemsta dotyczy także Remusa, który jest moim przyjacielem, ale jego wina. Pomagał we wrzuceniu mnie do wody.
   - Więc... - jego imienia używa się chyba równie trudno jak imienia Voldemorta, ale cóż, cel uświęca środki - Więc James. Fajny jesteś i w ogóle, ale nie podobają mi się twoje włosy. Chciałabym, żebyś użył mojej odżywki. Wy też. A jak już wszyscy będziecie mieć normalną fryzurę, to obiecuję ci... - spojrzałam na Pottera - obiecuję, że pójdziemy razem nad jezioro. I oczywiście założę mój ulubiony strój...
   - Obiecujesz? - spytał, a ja kiwnęłam głową. Kretyn skinął na kumpli i zaczęli smarować sobie włosy. Każdemu dałam inną... ee... odmianę...

***

     Huncwoci w końcu wyszli. Nie mogę się doczekać efektu. Oj tak, chcę zobaczyć te ich 'uradowane' twarze, gdy tylko zobaczą co z sobą zrobili.
     Nagle w drzwiach stanęła Petunia.
   - Siostra, coś ty zmalowała? James opowiada wszem i wobec, że się z nim umówiłaś, a jeśli dobrze pamiętam powiedziałaś mi, że masz go dosyć i nigdy w życiu byś się do niego nawet nie zbliżyła!
   - Wiem o tym, kochana. Ale przypominam o wypadku z wodą... Hmm... chyba ci jednak przyznam rację. Coś ZMALOWAŁAM...
     Dokładnie, świetnie ujęte. Coś zmalowałam. Siostra patrzy się na mnie zdziwiona. Ale zaraz sama się przekona, że lepiej nie zadzierać z Lily Evans....
     O to mi chodziło - do pokoju wpadł z hukiem James Potter, Syriusz Black i Remus Lupin. Każdy w innym kolorze włosów. Dobry wybór. Jamesowi pasuje róż, Syriuszowi Fiolet, a Remusowi błękit. Ach te ich czupryny!
   - Evans, coś ty zrobiła?! - spytał Black. Trochę mnie to zasmuciło, bo on zawsze zwracał się do mnie po imieniu - Naprawdę przesadziłaś! Błagam, powiedz mi, że TO da się jakoś usunąć czarami!
   - Nie, nie da się. - stwierdziłam z uśmiechem - TO jest zemsta za wrzucenie mnie do wody.
   - Łapo... posłuchaj, my naprawdę nie powinniśmy jej wtedy wrzucać - gdybym nie widziała poruszających się ust Pottera, to bym nie uwierzyła - Odpłaciła pięknym za nadobne, my też tak często robiliśmy... chociaż nasze uroki zawsze dało się USUNĄĆ...
   - Widzicie, to, że urodziłam się w mugolskiej rodzinie oznacza, że znam takie dowcipy, które trudniej jest usunąć... bo są NIEMAGICZNE... będziecie chyba zmuszeni poczekać miesiąc, lub dwa...
   - Lily, wrzucenie cię do wody to był żart. Wiem, że to też miał być... - rzekł z powagą Remus - Ale jak my się tak teraz pokażemy w szkole?
     I wyszli zostawiając siostry same.
   - Lily... posłuchaj, ty naprawdę nie powinnaś tego robić...
     Petunia spojrzała na mnie smutno, obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
   
***

     Po całym incydencie poszłam sama nad jezioro, czekałam tam na chłopaków, ale oni już nie przyszli. A tak chciałam ich przeprosić. Zamierzałam przychodzić tutaj codziennie, gdyby trzeba było. Nie chciałam się aż tak kłócić. Robiąc ten cały dowcip myślałam tylko o Potterze. Nie pomyślałam o Syriuszu, który teraz zapewne odwróciłby się ode mnie (i nie daj Bóg od Mary!).
     Przez resztę dnia wpatrywałam się w gładką taflę wody. Coraz bardziej było widać księżyc. Chcę zostać na tej plaży. Tutaj dobrze mi się myśli. W dodatku dzisiaj pełnia. Uwielbiam patrzeć na pełnię. No i będzie przypływ.
     Minęła kolejna godzina. Usłyszałam w oddali wycie wilka. To wilkołak? Nie, tutaj nie ma wilkołaków. To jest przecież mugolska okolica. Z resztą mieszkam tu od lat i jeszcze nigdy nie spotkałam tu wilkołaka. A co jeżeli przyjechał? Nie, to nie realne, w końcu oprócz Huncwotów nikt nie przyjeżdżał ostatnio do okolicy.
     Z moich smętnych rozmyślań wyrwał mnie jeszcze głośniejszy skowyt. Miałam wrażenie, jakby osobnik wydający te odgłosy zbliżał się do mnie. Ale nie mam się o co martwić, jeśli to zwykły wilk, to wystarczy proste zaklęcie oszałamiające.
     Nagle usłyszałam coś jeszcze. Ciche, skradające się kroki. Poczułam na sobie czyjś oddech. Spojrzałam w bok. To, co tam zobaczyłam sparaliżowało mnie ze strachu. Pożądliwie wpatrywał się we mnie wilkołak.
     Nie umiałam się ruszyć. Patrzyłam w te potworne, żółte ślepia i ostre białe kły. Wtedy zobaczyłam coś jeszcze. Na czubku głowy potwora widniało kilka błękitnych włosów.
     Wtem wilkołak jeszcze raz zawył. To mnie przebudziło z tego... transu. Zaczęłam uciekać. Weszłam do wody. Zagłębiałam się coraz bardziej, ale wilkołak szedł za mną. Pobiegłam w bok. Nagle jakby znikąd pojawił się jeleń, który rogami odpędził potwora. Od drugiej strony nadbiegł czarny pies z fioletową plamką nad okiem i odciągnął ode mnie psa. Jeleń niby przypadkiem zahaczył o ramiączko mojej koszulki i zaciągnął mnie do obory.
     Jeleń nagle zaczął zmieniać się. Rogi zapadły się, kopyta wklęsły i zmieniły w ręce i nogi... Po chwili stał przede mną James Potter.
   - Lily! Co ty tam robiłaś?! Remus mógł cię zabić! - szepnął przerażony
   - R-Remus? Jak to? Ten wilkołak... to był Remus? - wtedy wszystkie informacje o Lupinie wleciały do mojej głowy.... to było takie oczywiste.... - No tak... to ma sens....
   - Posłuchaj... musisz to zrozumieć... Remus nie chciał cię zaatakować....
   - Wiem.
   - Ale powiedz mi... Co ty u licha robiłaś nad jeziorem o tej porze? Chcieliśmy tam zaprowadzić Remusa, bo myśleliśmy, że tam nikogo nie ma!
   - Ja... ja... przyszłam was przeprosić, ale was nie było.... Poczekaj sekundę.... Monsuno.... spójrz.... z powrotem masz czarne włosy....
     Zaczęłam płakać. Tak bardzo żałowałam tego co zrobiłam.... A zwłaszcza teraz, kiedy James Potter uratował mi życie. Jak ja mogłam być taka głupia? Taki idiotyczny dowcip....
     Nagle James mnie przytulił. Nie odepchnęłam go, potrzebowałam bliskości. Płakałam tak w jego ramię przez kilka godzin....
________________________________________
Myślę, że rozdział całkiem spoko :)  pomysł podsunęła mi moja przyjaciółka - Ala ;**
Jutro następny rozdział ;D

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Jeleń niby przypadkiem zahaczył o ramiączko mojej koszulki' hahahahahahahahhzhahahah ! ja pierdziel , powalający tekst omg hahahahahah xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahh no wiem, brzmi to co najmniej dziwnie xDD

      Usuń