wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 4.


 Nagle w drzwiach stanęła Petunia. Odskoczyliśmy od siebie. Dziewczyna spojrzała na nas i ze łzami w oczach wybiegła z pokoju. Spojrzałam zdziwiona na Jamesa i szybko pobiegłam za siostrą.
   - Petunio! PETUNIO!
     Weszłam do jej pokoju. Siedziała z podkurczonymi nogami na fotelu, a po jej twarzy spływały łzy.
   - Petunio... - powtórzyłam - Co się stało? Mnie możesz powiedzieć wszystko, przecież wiesz!
   - N-naprawdę? Ch-chcesz żeb-bym była z-z tob-bą szczera?
   - Oczywiście...
   - No n-nie wiem, czy ktoś k-kto nie mówi prawdy jest godny, żeby jej słuchać.
   - Co masz na myśli? Nie rozumiem cię....
   - Hmm.... no nie wiem, a kto mi powtarzał, że nienawidzi ,,tego idioty Pottera''?! Kto mi ciągle mówił, że prędzej zjadłby jednorożca, niż zbliżyłby się do niego? Bo wiesz, ja mam takie wrażenie, że ty.
   - Aha. A więc o to ci chodzi. Nie zrozumiesz tego, ty jesteś mugolką.
   - Czyli, że od teraz panna Dziwadło zdecydowała, że ci, którzy są NORMALNI nie mają prawa wiedzieć o sprawach, które dotyczą WYMACHIWANIA PATYKAMI?!
   - Nie, Petunio... nie to miałam na myśli, naprawdę...
   - Wiesz co, myślałam, że co jak co, ale jesteś na tyle rozumna, że gdy pytam się ,,Czy ten czarnowłosy przystojniak ma dziewczynę?'' to sprawa jest dosyć jasna...
   - Nie miałam pojęcia! Jak chcesz to bardzo chętnie opowiem ci wszystko po kolei! Ale wysłuchaj mnie, proszę!
   - Wiesz co, nie rozmawiam z osobnikami twojego pokroju. Do widzenia. I nie pokazuj mi się więcej na oczy.
      Wyszłam z pokoju siostry. W moich uszach wciąż dźwięczały jej słowa ,, ....od teraz panna Dziwadło zdecydowała, że ci którzy są NORMALNI nie mają prawa wiedzieć o sprawach, które dotyczą WYMACHIWANIA PATYKAMI?! ''. A ja myślałam, że zaczynamy się zaprzyjaźniać! W dodatku wszystko wskazuje na to, że James się jej podoba. Skoro uważa, że ja jestem dziwakiem, który tylko ,,wymachuje patykiem'', to niech spada do tego grubasa z naprzeciwka - Vernona.... taak,  pasowaliby do siebie....
     
***

     Z powrotem weszłam do pokoju. Na moim łóżku siedział wyraźnie zszokowany James.
   - Hej, Lily - uśmiechnął się
   - Cześć. Masz ochotę na spacer nad jeziorem?
   - Jasne, z tobą zawsze.
     I wyszliśmy na plażę. Spoglądałam na Pottera, któremu czarne włosy latały na wszystkie strony poruszane przez wiatr. Spojrzałam w te jego cudowne, ciepłe orzechowe oczy. Jak ja mogłam tego wcześniej nie dostrzegać?
   - James.... wiesz, że teraz wszystko się zmieni?
   - Tak, wiem. W dodatku na lepsze.
   - Wiesz, że moja siostra mnie znienawidziła? Po raz drugi... najpierw przez Severusa... teraz przez ciebie....
   - Przykro mi - spochmurniał
   - I ja... ja teraz muszę podjąć ważną decyzję... Ty... albo Petunia...
     James popatrzył na mnie smutno. Wiedział co to oznacza.
   - Przykro mi.... wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę... oczywiście możemy się przyjaźnić dalej... ale nic poza tym... nie chcę stracić siostry kolejny raz...
      Ostatni raz spojrzałam w jego orzechowe oczy. Teraz widać w nich było ból i udrękę. Nie mogłam więcej na to patrzeć. Odeszłam w stronę domu.
_______________________________________________________
Prawie płakałam pisząc końcówkę ;< Myślę, że jutro możecie się spodziewać nowego rozdziału.
P.S. Jeśli czytasz - proszę, komentuj! Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczy każdy koment, Wizards ;**

1 komentarz:

  1. Jak mogłaś?! Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach jakie mnie czekają naprawisz ten parring :*

    OdpowiedzUsuń